Mogę wszystko
Muszę się pochwalić. Wczoraj odważyłam się SAMA wsiąć w niunią do auta i pojechać do parku, który uwielbiamy, ale do którego jeździmy tylko jak jest mój mąż. Bałam się z nią jeździć sama, bo często płacze, trzeba podawać smoczka, zabawiać itp, więc jak tu prowadzić bezpiecznie auto. Ale wczoraj było 35 stopni w cieniu. W mieszkaniu sauna. Pomyślałam, że muszę spróbować. I udało się! Co prawda płakała całą drogę w tamtą stronę, ale dałam radę. To tylko 15 minut jazdy. Spędziłam super czas. Nawet naliczyłam kawiarnię i księgarnię! Nie obyło się bez płaczu, ale staram się myśleć, że to dziecko a dzieci płaczą. Ja bym oczywiście chciała, by nie płakała wcale, bo gdy płacze, to czuję, że to moja porażka. Nad tym muszę popracować. Ale to wyjście dodało mi takiej siły. Poczucie, że mogę sobie poradzić naprawdę z czymkolwiek zechcę. To bardzo budujące.
Dziś mam takie myśli o przemijającym czasie. Zastanawiam się, jak ten czas zatrzymać. Jak zatrzymać to uczucie, gdy karmię ją piersią, gdy dotyka mnie swoją malutką rączką. Jak to naprawdę zapamiętać, to uczucie, to ciepło. Wiem, że to niemożliwe, bo te chwile miną, mijają i to mnie tak zasmuciło. Wiem, że będę pamiętać, że ją karmiłam i że było to najlepsze uczucie na świecie, ale nie będę mogła przywołac tego uczucia. Dlatego delektuję się każdą taką chwilą Każdym jej dotykiem. Mojego malutkiego ciałka, tak mnie potrzebującego i ufającego bezgranicznie. To jest ogromna miłość, której nie sposób opowiedzieć. Czuję się zaszczycona, że mogłam dać jej życie, i że mogę tego wszystkiego doświadczać.